Poznajmy agentów

Udostępnij:

@StBnoBrasil 9.3.2017 Publikując informacje o pracy czechosłowackiego wywiadu w Brazylii i Ameryce Łacińskiej wywołujemy rzecz jasna pytania o konkretnych współpracowników  z szeregów obywateli Brazylii lub innych państw Ameryki Południowej. Jest oczywiste, iż żaden wywiad w swej wielowarstwowej pracy w danym kraju nie może się obejść bez konkretnych ludzi, których zaletą w oczach wywiadu jest to, iż zajmują znaczące lub pożyteczne (dla obcego wywiadu) miejsca w strukturze społecznej. To gwarantuje osiągania celów, to przynosi korzyści – nieraz obopólne – dla obcej służby i dla danego współpracownika. A także szkody – dla danego państwa. A niewątpliwie także dla psychiki agenta.

Współpracownik – obywatel Brazylii działał na rzecz StB (czechosłowackiej tajnej policji, jej wywiadu zagranicznego) z różnych pobudek – częstym zjawiskiem były pobudki ideologiczne. Oznacza to, iż chodziło o człowieka określanego w dokumentach StB jako postępowego, z lewicowymi przekonaniami (ale uwaga: komunistów nie werbowano) lub nacjonalistę – właśnie z tych środowisk rekrutowały się osoby wrogo nastawione do USA i jej polityki w Ameryce Południowej i to już stawiało osoby te na pozycji sojuszników obozu socjalistycznego. Były to zatem osoby, które zgodziły się na współpracę z obcym wywiadem nie dla pieniędzy, lecz dla idei. Oczywiście, iż czechosłowaccy wywiadowcy osoby te przekonywali, iż decydując się na współpracę, nie szkodzą Brazylii, lecz Stanom zjednoczonym i pomagierom tego imperialistycznego wroga wszystkich postępowych ludzi na całym świecie. Takich przypadków było w omalże dwudziestoletniej historii, kiedy wywiad StB operował w Brazylii, najwięcej.

Często bywało tak, iż z czasem ów ideowy zapał ulotnił się i dany agent domagał się za swe usługi – i otrzymywał – zapłaty finansowej. Bywały owszem i przypadki, gdy naprawdę współpraca była motywowana czysto ideologicznie – w takich sytuacjach agent otrzymywał prezenty rzeczowe (amerykańskie papierosy, alkohol, czeskie szkło, płyty gramofonowe etc.) lub inne benefisy, np. opłaconą podróż i pobyt do Czechosłowacji lub innego kraju obozu wschodniego. Nie oznacza to, iż taki współpracownik w ogóle nie otrzymywał od StB pieniędzy –  pokrywano mu np. koszty ponoszone przez niego w związku z utrzymywaniem niezbędnych kontaktów, dzięki którym zdobywał informacje – musiał powiedzmy kogoś zaprosić na kolacje do restauracji – lub gdzieś pojechać – zazwyczaj te koszty zwracano, zapewne w wielu przypadkach określenie wysokości poniesionych nakładów przez agenta było uznaniowe, StB o tym wiedziała i świadomie płaciła więcej, gdyż zdawano sobie sprawę z tego, iż tak trzeba, by mocniej skompromitować agenta i bardziej go związać z sobą. Oficerowie czechosłowackiego wywiadu w takich przypadkach bowiem wymagali podpisu współpracownika pod pokwitowaniem poświadczającym, iż przekazano mu pieniądze. Raz – taki był wymóg centrali, by mieć wydatki związane z operacyjna praca wywiadowczą pod kontrolą, dwa – podpis takowy był kolejnym materiałem kompromitującym, czymś co zmuszało agenta do lojalności wobec swego zagranicznego zleceniodawcy. Istniały jednakże osoby pracujące na rzecz StB z pobudek czysto finansowych.

Trzeba wyjaśnić jeszcze jedną, techniczną, sprawę – obywateli brazylijskich dotyczy praca właściwie całej StB, interesował się nimi Departament I, czyli wywiad operujący głównie w danym kraju, ale także Departament II, czyli czechosłowacki kontrwywiad, który z kolei rozpracowywał obywateli brazylijskich będących w Czechosłowacji. Dlatego na czeskiej stronie internetowej Archiwum służb bezpieczeństwa (ABS) – będącego jednostką organizacyjną Instytutu ds. Badań Reżimów Totalitarnych (ÚSTR) możemy znaleźć sporo brazylijskich lub po portugalsku brzmiących nazwisk, z różnymi numerami. Już oglądając wpisy w dwóch podstawowych źródłach danych, które są udostępnione, można się zorientować, czy chodziło o osobę, która interesował się wywiad lub kontrwywiad. Innymi słowy – czy dana osoba była rozpracowywana w Brazylii czy też w Czechosłowacji. Na stronie ABS (Archiwum służb bezpieczeństwa) można zatem oglądać dwa rodzaje wpisów:

– do Dzienniku rejestracyjnego (po czesku: Protokol registrace osobních svazků tajných spolupracovníků)

– do Dzienniku archiwalnego (po czesku Archivní protokol svazků spolupracovníků)

Obydwie księgi prowadzono osobno dla tajnych współpracowników, dla spraw operacyjnych, dla baz obiektowych oraz dla korespondencji operacyjnej.

W Dzienniku rejestracyjnym zapisywano chronologicznie sprawy i osoby, które wywiad zaczął rozpracowywać lub w ogóle zajmować się nimi. Oznacza to, iż jakaś osoba może znajdywać się w kilku księgach – pokażemy to sobie na przykładzie. StB rozpracowywała m.in. brazylijskie środowisko dziennikarskie. Wywiad interesował się więc konkretnymi redakcjami i ludźmi w nich pracującymi. Takim obiektem zainteresowania była np. gazeta „Ultima Hora”. Ponieważ gazetę tworzą ludzie, StB musiała się zainteresować również konkretnymi osobami związanymi z tą gazetą. Rozpracowanie takiej osobny jest odnotowane w teczce obiektowej poświęconej środowisku dziennikarskiemu, a mianowicie w podteczce obiektu „środowisko dziennikarskie”. Więc osoba ta, jako typ – figurant, czyli ktoś, kim StB interesowała się, miała swoją podteczkę w teczce obiektowej. Nie chodziło więc o agenta, ale jedynie o osobę, która była dla StB z jakiegoś powodu istotna, ciekawa. Ale gdy taką osobę udało się rozpracować na tyle, że można ją było zwerbować i pozyskać ją jako agenta, zakładano nową teczkę – tym razem agenturalną teczkę osobową. Czyli teczkę agenta. Fakt ten ponownie odnotowano w Dzienniku rejestracyjnym. Dzienniki archiwalne służyły, jak nazwa dziennika wskazuje, z kolei do odnotowywania faktu złożenia teczki do archiwum. Oznacza to, iż sprawa związana z obiektem, osobą czy korespondencją itd. została zamknięta – przyczyny były różne – agent zmarł, odmówił współpracy, doszło do dekonspiracji etc., wywiad przestał się czymś lub kimś interesować. W takim przypadku sprawę zamykano i dokumentację z nią związaną archiwizowano, co odnotowywano w odpowiednim Dzienniku. Ponownie więc dane nazwisko lub dane sprawy, zapisane w Dziennikach rejestracyjnych, zostawiają swój ślad, tym razem w Dziennikach archiwalnych. Zdarzało się, iż jakaś sprawa po kilku latach archiwizowania „ożyła”, teczka została przywrócona do obiegu i powstał nowy zapis w Dzienniku rejestracyjnym. Stąd też możliwość wielokrotność występowania danego nazwiska w ramach wyszukiwania na stronie internetowej ABS.

System rejestracji w trakcie istnienia StB (1945- 1989/1990) zmieniał się, ale dla nas istotne jest to, iż wywiad, czyli I. departament (1. správa MV), swoich współpracowników – agentów prowadził pod pięciocyfrowymi numerami rejestracyjnymi zaczynającymi się od 4. Czyli począwszy od numeru 40001 – w tym systemie zapisywano agentów – zagranicznych i czeskich, ale pracujących na rzecz wywiadu. Jeśli zatem przy jakimś nazwisku jest numer rejestracyjny 40001 oraz wyższy i jako organ zlecający wpisanie do Dzienniku widnieje 1. správa (SNB,   MV, od r. 1968 FMV, czyli Ministerstwa spraw wewnętrznych i następnie Federalnego Ministerstwa spraw wewnętrznych), oznacza to, iż niechybnie mamy do czynienia z tajnym i świadomym współpracownikiem czechosłowackiego wywiadu. Tak to bowiem oceniała StB, gdyż wpisanie kogoś na listę agentów wymagało zatwierdzenia zwierzchnika wywiadu – z reguły ministra spraw wewnętrznych. Dodajmy, iż u czeskich agentów zazwyczaj stosowano praktykę, że fakt nawiązania współpracy z StB zatwierdzono również podpisem agenta na akcie wiązania lub przysiędze zachowania milczenia (ukryciu faktu kontaktu z StB), natomiast w przypadku obywateli zagranicznych tego formalnego zobowiązania na piśmie nie wymagano. StB w tym przypadku postępowała zgodnie z wytycznymi, w których zapisano, iż u obcokrajowców podpis nie jest wymagany.

Tak więc widząc na stronie internetowej ABS w dowolnym dzienniku osobę przy której jest pięciocyfrowa liczba zaczynająca się czwórką i jako organ przy jej nazwisku lub pseudonimie widnieje 1. správa, możemy mieć pewność, iż w ocenie StB chodziło o tajnego współpracownika wywiadu, agenta lub kontakt poufny.

Dla porządku trzeba opisać jeszcze znaczenie innych numerów rejestracyjnych stosowanych przez wywiad. Pięciocyfrowe numery stosowane przez wywiad zaczynające się jedynką oznaczały teczkę prowadzona na obiekt – czyli na jakieś środowisko. Chodziło o takie obiekty jak – parlament, kancelaria prezydencka, politycy, MSZ, dziennikarze, firmy, armia, policja, ruchy społeczne (np. Ligi Rolnicze) itd.

Dwójka również była przydzielona teczkom obiektowym.

Trójką rozpoczynały się numery osobistych teczek funkcjonariuszy kadrowych – czyli oficerów wywiadu. Teczki zakładano tym oficerom, którzy jechali na placówkę zagraniczną.

Czwórka – to już wiemy.

Piątka i szóstka to również teczki osobowe. Te numery zniknęły w ostatniej reformie systemu rejestracji w 1988 r.

Siódemką zaczynały się numery rejestracyjne przeznaczone dla mieszkań konspiracyjnych.

Ósemką teczki korespondencji operacyjnej –najczęściej korespondencji pomiędzy centralą i rezydenturą.

Natomiast dziewiątka przeznaczona była dla operacji aktywnych i operacji wpływowych. Mimochodem – teczek „dziewiątkowych” zachowało się w archiwum najmniej.

Swoje reguły miały też teczki jako takie, które podzielono na kilka części, ale teraz nie będziemy wchodzić w te detale.

By sprawę jeszcze zagmatwać musimy napisać również i to, że czasami osoba o statusie figuranta (po czesku: typ), czyli osoba rozpracowywana przez wywiad, ale nie będąca jeszcze tajnym współpracownikiem często w ocenach organów prowadzących jest opisywana następująco: „pracuje jako agent choć nim (jeszcze) nie jest”. Oznacza to, iż wśród figurantów czy kontaktów (po czesku: styk) znalazło się niemało takich ludzi, którzy byli przez swoich „przyjaciół” z Czechosłowacji wykorzystywani i uzyskiwano od nich takie informacje lub takie działania, które oficerów uprawniały do stwierdzenia, że kontakty te są już dla nich bardzo pożyteczne i osoby te w zasadzie pracują jako agenci. Wielokrotnie z różnych przyczyn rozpracowanie nie doszło do swego finału – czyli do zwerbowania i przeklasyfikowania figuranta na agenta. Przyczyny były różne – figurant zorientował się jaki charakter przybrał kontakt, mógł się przestraszyć lub stwierdzić, że dalej się nie można posunąć. Mógł też zachorować, utracić posadę i przez to stać się dla wywiadu obcego państwa bezużytecznym, mógł komuś o swojej zażyłości z czechosłowackim dyplomatą powiedzieć i w ten sposób zdekonspirować wywiadowcę. Jak widać, powodów mogło być wiele i teraz także można zrozumieć, dlaczego oficerowie wywiadu pod przykrywka dyplomatyczną starali się nawiązywać jak najwięcej znajomości, by mieć szeroka bazę ludzi, z której mogliby wyłuskać prawdziwe perełki – dobrych informatorów, współpracowników i wreszcie agentów.

Musimy jednakże pamiętać o tym, że nawet uzyskanie agenta nie załatwiało sprawę. Dalej trwała bowiem niezwykle misterna gra – przy czym warunki polityczne, tudzież środowisko agenturalne i wszystkie okoliczności współpracy z biegiem czasu zmieniały się – to wszystko miało wpływ na psychikę współpracownika. Także oficer prowadzący mógł popełniać błędy.  To wszystko miało wpływ na jakość współpracy, na wartość agenta. Innymi słowy – nie można tak samo oceniać skalę współpracy wszystkich agentów – rzucać ich do jednego worka. Nie czyniła to zresztą ani StB, podkreślając w swoich ocenach, że agent XY to najlepszy agent lub, agent AB to agent przynoszący więcej ryzyka niż korzyści i trzeba współpracę z nim rozważyć lub ograniczyć albo zupełnie z niego zrezygnować. Wszystkie te uwarunkowania należy w naszych badaniach uwzględniać i dokładnie je opisać.

Z jednej strony więc mamy niezaprzeczalny fakt, iż w ocenie StB ktoś został współpracownikiem, ale z drugiej konkretny kształt tej współpracy.

Wszystko to, o czym tu mówimy, to opis punktu widzenia praskiego wywiadu – on po zatwierdzeniu przez ministra wpisał kogoś na listę agentów i prowadził jego agenturalna teczkę, w której odnotowano wszystkie aspekty pracy na rzecz czechosłowackiego wywiadu. W innych naszych tekstach pisaliśmy o tym, iż teczki czechosłowackiego wywiadu można traktować jako wiarygodne źródło. Fakty tam opisane zdarzyły się, osoby tam wymienione istniały – wszystko to sprawdzamy na wiele sposobów. W teczkach jest mnóstwo dokumentów w języku portugalskim – chodzi albo o materiały dostarczone przez agentów albo o raporty przez nich napisane. Istnieją tez podpisy pod pokwitowaniami poboru pieniędzy za usługi na rzecz StB. To, jak i badanie kontekstu spraw, uprawdopodobnia prawdziwość zawartości teczek. Ale zawsze trzeba mieć na względzie margines błędu. Trzeba dotrzeć do jeszcze żyjących świadków opisywanych wydarzeń.

We wszystkich krajach postkomunistycznych największe emocje wzbudzały tzw. listy – listy współpracowników tajnej policji. Mam nadzieję, iż lektura powyższych uwag pokazała nam, że wszelkie listy można traktować jedynie narzędzie pomocnicze, pokazujące nam, iż dana służba interesowała się kimś, ale nie zdradzająca o jakie zainteresowanie chodziło. Tajna policja bowiem obserwowała tak wrogów komunistycznego reżimu (by zostać takim wrogiem, wystarczyło czytać zakazana literaturę), jak i swoich współpracowników. Wywiad, który był częścią tejże tajnej policji, z kolei chciał, jak na to wskazuje etymologia wyrazu wywiad, jak najwięcej o danym, obserwowanym, kraju WIEDZIEĆ, toteż zbierał informacje wykorzystując do tego cały swój aparat, w tym i sieć kontaktów, w tym i legalnych, którą dysponował. Czyli nie tylko swoich tajnych współpracowników, używano nie tylko środki nielegalne. Także do działań wpływowych wykorzystywano obok metod nielegalnych również i te legalne. W tym celu zdobywano i gromadzono wiedzę związaną z szerokim kręgiem ludzi i obiektów – nie wszyscy byli agentami czy świadomymi współpracownikami. Przekładając to na nasze badania – nie wszystkie nazwiska znajdujące się w Dziennikach rejestracyjnych i Dziennikach archiwalnych czechosłowackiej StB są nazwiskami agentów.

Kolejna istotna sprawa – trzeba powiedzieć, iż sporo ciekawych nazwisk nie występuje na „listach”, czyli nie ma ich w Dziennikach rejestracyjnych i archiwalnych, ale znajdujemy je w poszczególnych dokumentach. Są to nazwiska osób, które nie zostały agentami a nawet nie były głębiej rozpracowywane, ale to nie oznacza, iż nie mogły odegrać jakiejś roli (a czasami nawet istotnej) w operacjach StB w Brazylii czy gdziekolwiek na świecie. Czasami ta rola była epizodyczna, czasami jakaś forma współpracy zaistniała  na dłużej. Bywało i tak, że nowe okoliczności, które wyszły na jaw, przekreśliły możliwość korzystania z pomocy tej osoby. Jest to przypadek pewnego brazylijskiego dziennikarza (Rui Rocha), który w 1965 r. być może nieświadomie pomógł przy jednej operacji aktywnej. Ale okazało się, iż jego brat studiuje w Czechosłowacji, StB uznała to za faktor ryzykowny, gdyż taka okoliczność automatycznie stawiała dziennikarza w niekorzystnym świetle w ówczesnej Brazylii, dlatego z kontaktu na jakiś czas zrezygnowano. Ale StB zebrała informacje na temat tego dziennikarza i – co ciekawe – znaleźliśmy dokument, w którym owe zebrane informacje opisano jako „przekazanie wiedzy sowieckim przyjaciołom” – z  tytułu dokumentu sporządzonego 8. sierpnia 1966 r. jasno wynika, iż wiedza dot. Rui Rocha została przekazana doradcy KGB przy StB w Pradze. Można więc powiedzieć, iż człowiekiem tym interesowała się KGB, ale nie wiemy w jakim celu.

Sprawy jak powyższa wychodzą dopiero podczas studiowania zawartości teczek. Tu powstaje zasadnicze pytanie jak odkryć takie ciekawe teczki, jak do nich dotrzeć? Wyszukiwarka na stronie internetowej ABS umożliwia wyszukiwanie według nazwiska, imienia, pseudonimu, daty urodzenia oraz, a właściwie w pierwszym rzędzie, według jednostki rejestrującej, numeru rejestracyjnego i numeru archiwalnego. Teczki obiektowe związane z Brazylią można wyszukać wpisując do rubryki pseudonim (krycí jméno) lub nazwisko (příjmení) wyrazy Brazylia (Brazílie) lub Rio de Janeiro albo inne sugerujące związki z tym krajem. Sytuację ułatwia znajomość numeru rejestracyjnego,  wówczas wyszukiwanie przynosi niemalże stuprocentowe trafienie – chodzi o to, iż numery siłą rzeczy na skutek długiego czasu, kiedy StB funkcjonowała, mogą się powtarzać i mogą należeć do różnych osób. W takiej sytuacji trzeba mieć wiedzę, która na podstawie wszystkich adnotacji zawartych w Dziennikach pozwoli nam określić, czy dany numer ma związek z wywiadem i wydziałem amerykańskim tego wywiadu, czasami pomocne w dokładnej identyfikacji jest pseudonim osoby zlecającej wpisanie – jeśli osobą tą jest któryś z oficerów wydziału amerykańskiego wywiadu, to mamy pewność, iż wpisany współpracownik operował na terytorium Ameryki Łacińskiej.  Wiedza ta jest przez nas zdobywana stopniowo i wynika z lektury teczek oraz dostępnej literatury fachowej, jak i z konsultacji z czeskimi historykami i badaczami.  Najbardziej oczywistą, ale jednocześnie najżmudniejszą, metodą jest wpisywanie do wewnętrznej wyszukiwarki na stronie ABS konkretnych nazwisk. Tyle, że to metoda dla ludzi cierpliwych i wytrwałych. Niemniej trzeba powiedzieć, iż badacz Mauro Abranches właśnie w ten sposób zapoczątkował nasze badania. Często praca badacza jest nudna, pozbawiona waloru przygody – emocje związane z jakimś spektakularnym odkryciem nadchodzą dopiero po jakimś czasie, jest to nagroda za wcześniej poniesiony trud.

Trzeba poruszyć jeszcze jeden aspekt – kwestię upublicznienia lub nieupublicznienia nazwisk agentów – to sprawa najbardziej drażliwa. Z jednej strony praktyka badań w Europie środkowej jest taka, iż historycy i badacze publikując wyniki swej pracy i omalże automatycznie podają wszystkie nazwiska i dane osobowe agentów i współpracowników StB. Najpierw wzbudzało to pewne emocje, ale z czasem przyjęto jako coś oczywistego – przecież chodzi o pełne pokazanie prawdy, tego, jak działał zbrodniczy reżim totalitarny. Tu zawsze trzeba mieć na względzie jeszcze jedną okoliczność – agenci tajnej policji stawali się współpracownikami w konsekwencji szantażu lub innych metod stosowanych przez organy represji – czyli przez oficerów tajnej policji. Ci korzystając ze swej praktycznie bezgranicznej władzy zmuszali ludzi do współpracy, łamali ich kręgosłupy. Po prostu ze zwyczajnych ludzi robili moralne szmaty. W pewnym sensie można przyjąć i taki punkt widzenia, iż agent był ofiarą oprawcy i bardziej godnym potępienia jest oficer tajnej policji niż jego współpracownik. Ta uwaga bardziej odnosi się do sytuacji wewnątrz Czechosłowacji – czyli do pracy Departamentu II. – kontrwywiadu. Wywiadowcy pracujący zagranicą nie mieli do dyspozycji aparatu represji, za pomocą którego ich koledzy w kraju łatwiej zmuszali swe „ofiary” do współpracy. Praca wywiadowców była bardziej misterna, co wynikało z warunków panujących w danym kraju, w którym wykonywali swe zadania operacyjne. Ale upraszczając – nakłaniali obywateli innego kraju do tego, by ci pomagali obcemu, socjalistycznemu (należącemu do obozu komunistycznego) państwu. Z punktu widzenia prawa oficerowie i współpracownicy StB łamali obowiązujące prawo (głównie kodeks karny) i osoby decydujące się na współpracę z obcym wywiadem byli po prostu zdrajcami swego własnego kraju. Nie jesteśmy sędziami, jedynie opisujemy zawartość teczek obcego wywiadu, czyli przedstawiamy to, co wywiad obcego kraju zgromadził i zapisał na temat różnych osób, zdarzeń czy  instytucji. Opisujemy zatem punkt widzenia wywiadu kraju komunistycznego operującego w Brazylii. By opis był pełny, należałoby również przytoczyć nazwiska konkretnych ludzi – wszystkich bez wyjątku, którzy odegrali swoją rolę w tej historii. Ale zanim tak uczynimy, trzeba uwzględnić kilka istotnych kwestii:

  • w Brazylii będzie to zdarzenie bez precedensu, dotąd – o ile mi wiadomo – nikt nie ujawniał żadnych list czy nazwisk agentów obcego wywiadu,
  • nie zamierzamy stawiać się w roli sędziów żywotów innych osób,
  • by móc odpowiedzialnie przytoczyć czyjeś nazwisko w takim kontekście, potrzebny do tego jest szerszy format, umożliwiający przedstawienie w miarę całego tła, by czytelnik
  • sam mógł sobie wyrobić zdanie i ocenić zakres współpracy i kompromitacji danej osoby, której nazwisko zostało ujawnione i by czytelnik miał też okazję poznać (o czym była już mowa) zdanie osoby, której sprawa dotyczy. Przynajmniej u tych osób, które jeszcze żyją.

Czytelnicy nas coraz częściej pytają o konkretne osoby, znajdywane na stronie internetowej ABS. Ogólnie na pytania czy ktoś był agentem StB można zatem, mając na uwadze wszystko, co tu zostało opisane, powiedzieć – tak, ta i ta osoba została zarejestrowana przez czechosłowacki wywiad jako współpracownik. W takiej odpowiedzi jest jedynie goła informacja, że ktoś kogoś zarejestrował. Co to oznacza, jakie to miało konsekwencje, jaki był zakres współpracy etc.  – to wszystko trzeba badać i obszernie opisać. To staramy się robić. Do wszelkich materiałów historycznych należy podchodzić z pokorą i krytycyzmem. Zawsze musimy mieć na względzie to, iż historie opisane w teczkach StB to historie prawdziwych ludzi, a te nigdy nie są zero-jedynkowe, czarno-białe.

Vladimír Petrilák

 

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *