Ricardo Quesada López-Calleja, obywatel Kostaryki, którego próbowała w latach 1956-57 rozpracować czechosłowacka bezpieka, odwiedził w 1957 r. nie tylko Pragę, ale także Warszawę.

StB odnotowała dwie jego relacje, gdy już w Meksyku dzielił się swoimi wrażeniami z pobytu w Czechosłowacji i Polsce. Pierwsza notatka mówi o tym, że pobytem w Czechosłowacji był zachwycony, natomiast nad Polską „machnął ręką”, podobno miał zauważyć, że tam widział straszliwą bidę z nędzą i że według jego wrażenia musi tam panować wielkie bezrobocie. Różnica polegała także na tym, że pobyt w Czechosłowacji mu w całości zapłacił Komitet Centralny Komunistycznej Partii Czechosłowacji (miał ponoć reprezentować KP Kostaryki), podczas gdy w Warszawie Komitet Centralny mu nie dał niczego za darmo, jakkolwiek też się tam miał wykazać listem polecającym z KC Kompartii Kostaryki.
Obszerniejsza była jego druga relacja zanotowana przez inne źródło. W niej krytykował zachowanie czechosłowackich komunistów, natomiast chwalił Polskę, gdzie ludzie nie boją się mówić, są bardziej otwarcie i pomocni. Niemniej sytuacja gospodarcza, według spostrzeżeń tego obywatela Kostaryki, jest w Polsce bardzo niedobra. „Warszawa to domena zachodniego szpiegostwa. W Polsce jest straszna nędza i mówi, ze krajowi temu zagraża głód. Skarżył się na bardzo rozpowszechnioną prostytucję, która ma wynikać z błędnej polityki płacowej. Jego przyjaciele w Warszawie, którzy wcześniej żyli w Kostaryce, mu powiedzieli, że Polskę uratował Mao Zedong a to tak, że nie pozwolił Sowietom wejść do Warszawy. Kardynał Wyszyński to patriota, który ponoć czternaście dni musiał czekać na audiencję u papieża, co podobno ma być dowód na to, że Polska nie jest w łasce i na to, że z Polską [papież] ma dobre zamiary. Mówi, że problem Polski można rozwiązać tylko w oparciu o porozumienie i miłość. Polscy towarzysze informowali go o tym, że partia popełniała wielkie błędy i traci wpływ. W Polsce podobno istnieje wielka nienawiść wobec Sowietów.”
Dodajmy, iż Quesada prezentował się jako wysłannik komunistycznej partii, podobno tajny członek tej formacji. Jak wybadali towarzysze z StB miał jakieś pojęcie o marksizmie – leninizmie, ale dosyć mętne i tylko powierzchowne. Z drugiej strony rzucała się w oczy jego inteligencja (w jednej z notatek na jego temat napisano, że to Żyd) i oczytanie, dobry poziom wiedzy ogólnej. Pewne jest to, że na podstawie relacji dwóch źródeł wiemy, że w stosunku do czechosłowackich towarzyszy nie był zawsze szczery. W Warszawie był prawdopodobnie kilka dni w lipcu 1957 r. Można wywnioskować, że podróż ta była zaplanowana i z kimś z KC PZPR uzgodniona.
Przytaczam to jako ciekawostkę, można zobaczyć, jak przybysz z dalekiej Ameryki Środkowej (intelektualista) postrzegał ówczesną Polskę.
V. Petrilák
Dodaj komentarz