Josué Guimarães – czy mógł być agentem KGB?

Udostępnij:

W Brazylii zauważono sprawę brazylijskiego pisarza żyjącego przez jakiś czas w Portugalii Josué Guimarães (1921 – 1986), o którym powołując się na Archiwum Mitrochina, napisano, iż współpracował on z KGB i że był jopsue guimaraeswręcz agentem tej sowieckiej służby wywiadowczej. W brazylijskiej gazecie „Zero Hora” wydawanej w Porto Alegre w sprawie wypowiedzieli się ludzie znający pisarza twierdząc, iż był on typologicznie wręcz niezdolny do odgrywania takiej roli, gdyż był to człowiek o przekonaniach niekomunistycznych, gadatliwy, otwarty. Ktoś taki, przekonywali, po prostu nie nadawał się na  agenta KGB. Wszyscy, którzy go znali lub mieli w tej sprawie coś do powiedzenia z racji swoich doświadczeń są więc przekonani, że informacja portugalskiego tygodnika „Expresso” (marzec 2016), który jako pierwszy przytoczył sprawę pisarza Josué Guimarãesa, to tania sensacja nie mająca żadnego pokrycia w faktach.

Nie znamy treści (niepublikowanej) Archiwum Mitrochina przechowywanej na Uniwersytecie Cambridge, nie mamy też dojścia do teczek KGB w Moskwie, nie możemy zatem niczego konkretnego powiedzieć na temat ewentualnej współpracy tego brayzlijskiego publicysty z KGB lub ją też zdecydowanie wykluczyć. Dlaczego nie jest możliwe to drugie, czyli wykluczenie współpracy, postaramy się pokazać w niniejszym tekście.

 

Znając trochę praktykę czechosłowackiego wywiadu komunistycznego StB możemy odnieść się do pracy sowieckiej KGB. Przyczyna jest prosta – czechosłowacki wywiad przyjmował nie tylko zalecenia i rozkazy sowieckiej służby, ale też naśladował jej wzór, tzn. kierował się tymi samymi zasadami podczas pracy, tak samo lub podobnie prowadził działania operacyjne na terenie obcych państw, w podobny lub identyczny sposób typował swoich współpracowników i potem z nimi pracował. Znając sposób postępowania StB możemy więc śmiało twierdzić, iż nie jest dla nas zupełnie nieznana kwestia pracy i metodologii pracy również sowieckiej KGB. Możemy zatem bez ryzyka katastrofalnego błędu stwierdzić, iż podobne sposoby pracy obowiązywały również moskiewskich szpiegów pracujących zagranicą.

 

Po pierwsze – ręczne notatki, jakie sobie robił Wasilij Mitrochin podczas swej pracy w KGB to jedynie pośredni dowód. Nie są to fotokopie oryginalnych dokumentów, lecz „jedynie” spisane frazy, sformułowania lub uwagi na podstawie oryginałów, które są i zapewne jeszcze długo będą tajne. Na podstawie naszego doświadczenia możemy powiedzieć, iż informacje spisane przez W. Mitrochina nie są wyssanymi z palca danymi, lecz faktycznie oddają treść pierwotnych dokumentów wewnętrznych KGB. To dobitnie pokazuje m.in. sprawa już opisanego przez nas sowieckiego nielegała działającego w latach 50. w Brazylii Michaiła Iwanowicza Filonienki. Uwagi przekazane przez Mitrochina zostały niejako potwierdzone przez obecny wywiad rosyjski SVR, który na swej stronie internetowej opisuje losy tego sowieckiego nielegalnego agenta niejako przy okazji potwierdzając prawdziwość twierdzeń Mitrochina publikowanych wcześniej na Zachodzie. Zgadzają się nawet niektóre szczegóły w książce byłego archiwisty z KGB, niepodane przez Rosjan, ale odkryte przez nas. Można zatem powiedzieć, iż źródło „Mitrochin” znajduje podwójne potwierdzenie. Oczywiście to nikogo nie upoważnia do twierdzenia, że wszystko, co znajduje się w archiwum w Cambridge, jest stuprocentowo prawdziwe. Ale wiele różnych spraw, nie tylko ta Filonienki, daje asumpt do poglądu, iż źródło to należy traktować poważnie, że jako bardzo wiarygodne i jego kwestionowanie należy potraktować kompleksowo – czyli nie tylko na podstawie wrażeń i ogólnych spostrzeżeń, ale z twardymi dowodami w rękach. To samo dotyczy, rzecz jasna, również aprobowanie tego źródła jako w pełni wiarygodnego – bez podania innych źródeł, dowodów nie będzie do końca uprawnione.

 

Z powyższego wynika więc, że nie potrafimy przekonująco (na razie) odpowiedzieć na pytanie czy pisarz Josué Guimarães był naprawdę współpracownikiem KGB. Ale, jak już zaznaczyliśmy, nie możemy również tego wykluczyć. Traktujemy „Archiwum Mitrochina” jako źródło wiarygodne, ale zdajemy sobie sprawę z tego, iż są to „tylko” spisane notatki. W obliczu braku dojścia do teczek moskiewskich mają bezsprzecznie ogromną wartość.

 

Argumenty

 

Pisarz otrzymał pseudonim „Gosha” (Gosza). Fakt ten jeszcze nie musi sygnalizować agenturalną istotę jego związków z KGB. Pseudonim nadawano tak osobom badanym rozpracowywanym, jak i informatorom i agentom. Sam fakt przypisania kryptonimu potwierdza tylko jedno – człowiek ten był z jakiegoś powodu obiektem zainteresowania sowieckiej służby. Mógł być rozpracowywany jako wróg, ktoś groźny dla ZSRS (co jest raczej wykluczone) albo jako potencjalny (nawet nieświadomy) informator lub wręcz współpracownik. Takie rozpracowywanie zazwyczaj trwało ok. roku, czasami dłużej, czasami krócej, i prowadziło – po rozpoznaniu rozpracowywanego figuranta – do kolejnego stadium, które wynikało z przydatności danego człowieka, z jego chęci do współpracy lub z planu operacyjnego oficera prowadzącego. Oznacza to, iż prowadzono z nim dalej spotkania lub je zaprzestano – w zależności od wyniku rozpracowania. Mógł zatem zostać kontaktem przykrywkowym, czyli osobą, z którą „dyplomata” spotyka się zupełnie legalnie. Mógł też zostać nieświadomym lub świadomym informatorem, z którym oficer KGB spotykał się konspiracyjnie albo mógł zostać nawet agentem lub tzw. kontaktem poufnym, czyli kimś w rodzaju agenta, tzn. osobą współpracująca z KGB bez wynagrodzenia, ale jako pełnowartościowy agent dostarczający informacje lub/i wykonujący z polecenia organa prowadzącego operacje aktywne. Krytycy twierdzenia, iż był on agentem KGB, jak twierdzi „Expresso”, przypuszczają, iż faktycznie mógł się on spotykać z sowieckimi dyplomatami, jak twierdzi portugalska gazeta. Spotkań tych było  – 38 w Lizbonie i po 2 w Buenos Aires i Rio de Janeiro. Brakuje jednej istotnej informacji – mianowicie w jakim okresie spotkania te przebiegały, czy tylko w wymienionym roku 1976? Czy dłużej? Ilość wskazuje raczej na dłuższy okres, gdyż w ramach spotkań z agenturą dbano o to, by z powodu minimalizowania ryzyka dekonspiracji odbywały się najwyżej dwa spotkania w miesiącu, tylko wyjątkowo pozwalano oficerom na większą ilość spotkań. Także te spotkania jeszcze nie muszą niczego zdrożnego oznaczać, choć wskazują na niestandardową przyjaźń lub znajomość „Goshy” z Sowietami. Ta – jak przekonują jego obrońcy – mogła wynikać z jego lewicowych (ale niekomunistycznych) przekonań. Jest to możliwe, tak samo jak możliwe jest, że we swej naiwności nie zdawał sobie sprawę, że stał się informatorem sowieckiego dyplomaty lub dyplomatów, którzy raczej na pewno byli oficerami KGB.      Przypomnijmy, mimo, że zdecydowana największa ilość spotkań odbyła się w stolicy Portugalii, to pisarz i dziennikarz „Gosha” był obywatelem brazylijskim, czyli państwa jawnie antykomunistycznego, państwa rządzonego przez dyktaturę wojskową, wybitnie prawicową, musiał więc mieć świadomość przynajmniej niewłaściwości takich spotkań i musiał uważać, by nie dowiedziały się o nich władze brazylijskie. Kwestia czy był informatorem świadomym czy też nieświadomym. O tym można by było powiedzieć coś więcej, gdybyśmy wiedzieli czy był nagradzany przez swojego sowieckiego przyjaciela. Nagradzany finansowo lub w postaci upominków i prezentów lub usług. Wiadomo, iż przyjmowanie jakiejkolwiek formy wynagrodzenia za przekazywane usługi było w oczach (każdego) wywiadu okolicznością kompromitująca figuranta i stanowiącą argument do pełnego zwerbowania. Na ten temat źródło portugalskie nic nie mówi.

Dzięki cytowanemu świadectwu syna Josué Guimarãesa, Rodrigo, wiemy, iż kontaktował się on w Argentynie z brazylijskim politykiem Brizolą. Ten, jako nieformalny emigracyjny przywódca ruchu antyrządowego i wciąż polityk ważny, niewątpliwie był obiektem zainteresowania KGB. Oznacza to, iż gdyby nic innego, to właśnie ten kontakt mógł być dla oficera prowadzącego  KGB bardzo istotny i ciekawy. Jest to raczej argument przemawiający na rzecz współpracy lub przynajmniej zwiększonego zainteresowania KGB osobą brayzlijskiego pisarza.

Profil polityczny rzekomego agenta ma być ostatecznym argumentem obalającym jego możliwą współprace z sowieckim wywiadem. Otóż to albo naiwność albo świadoma dezinformacja albo ignorancja. Fakt, iż nie był on komunistą, mógł w ocenie KGB jedynie zwiększać jego wartość. Każdy komunista, w świecie zachodnim lat 70., był bowiem bardziej podejrzany o coś nieuczciwego, niż ktokolwiek inny, jako taki mógł się znajdować pod nadzorem krajowego kontrwywiadu, który w komunistach upatrywał wrogów. Natomiast okoliczność nieprzynależności do partii komunistycznej mogła być okolicznością niezmiernie sprzyjającą dla KGB. Mądrzej bowiem zbierać informacje nie tam, gdzie same się dostarczają (co komuniści robili bez przymuszenia, dobrowolnie i chętnie), ale tam, gdzie źródeł mniej. Czyli mówiąc prosto – komunista nadawał się na agenta wywiadu mniej. Jeszcze większą wartość ma taki kontakt, jeśli za jego pośrednictwem są wykonywane operacje aktywne, czyli dowolne posunięcia będącej częścią sowieckiej polityki wpływu na obcym terytorium. Gdy bowiem w swoich tekstach coś przekazuje pisarz uważany za niekomunistycznego (acz lewicowego), ma to większą siłę oddziaływania, niż gdy to samo w społeczeństwie demokratycznym zrobi ktoś, kto jest jednoznacznie kojarzony z komunistami. Siła argumentu jest w takim przypadku większa. I groźniejsza, jeśli pisarz w swoich tekstach przekazuje myśli, ideę, spostrzeżenia podyktowane mu przez kogoś z Moskwy. Uwag tych nie odnosimy (bezpośrednio) do opisywanego pisarza, staramy się jedynie pokazać metodologię pracy komunistycznego wywiadu. Czechosłowacki wywiad np. w Brazylii lat 60. przyczynił się do publikowania tekstów broniących „rewolucję kubańską” napisanych z pozycji burżuazyjnych, świadomie starano się unikać w tych opracowaniach argumentacji  komunistycznej czy postępowej, ale podkreślano wielkie znaczenie tego, iż zostały napisane świadomie i celowo językiem w pełni zgodnym z standardową argumentacją demokratyczną, co tylko zwiększało ich skuteczność. Przy tym chodziło jednoznacznie o teksty inspirowane i służące komunistycznemu wywiadowi.

Uwagi te obalają argumentację obrońców pisarza – po prostu im człowiek bardziej nie pasuje do przyjętego obrazu groźnego agenta, tym lepiej dla ukrycia faktu współpracy z obcym wywiadem. Teczki praskiego wywiadu zawierają sporo przypadków, kiedy wydajnym i pożytecznym agentem był ktoś zgoła niepasujący do przyjętego wyobrażenia – nadużywający alkohol, dużo gadający, niesolidny a mimo skuteczny agent. I takie przypadki znamy. Nie ma powodu, by i sowieci nie mogli pracować z kimś takim, kto daleko odbiega od standardów dobrego agenta narzucanych przez literaturę sensacyjną.

 

Jeśli ktoś pragnie uprawdopodobnić tezę, iż pisarz Josué Guimarães mógł być współpracownikiem sowieckiej KGB, to musi wnikliwie przestudiować jego teksty, szczególnie te z roku 1976 i lat najbliższych. W nich można by znaleźć ślady wpływu kogoś z zewnątrz. Tu można znaleźć, jeśli takie w ogóle istnieją, ślady operacji aktywnych KGB. Dalej należałoby zbadać sieć jego powiązań (nie tylko) w Lizbonie – gdyż właśnie ta mogła być operacyjnie wartościowa dla Moskwy ze względu na dojście do informacji. Z kim się spotykał, kogo znał, do kogo miał dojście.  Uwadze badacza nie mógłby uniknąć tez ówczesny status materialny pisarza, czy w 1976 roku zaszły jakieś istotne zmiany. Wyniki takiego sprawdzenia poszlak mogłyby najwyżej uprawdopodobnić tezy z portugalskiego czasopisma „Expresso”.

 

Łatwo kogoś oskarżyć o związki z KGB, tym łatwiej jeśli dana osoba nie żyje. Choć w tym przypadku rozumiem, że powód jest ważny – o czym była mowa wyżej. Niemniej mam świadomość, iż nie podano dowodów, że oskarżenie to jest jedynie na poziomie tezy, którą nie jest łatwo obronić. Ale z drugiej strony, jeśli ktoś się podejmuje obrony dobrego imiona napiętnowanej osoby, niech to robi sensowniej, przytaczając istotne argumenty a nie coś, co daną osobę jeszcze bardziej pogrąża!

 

Vladimír Petrilák

 

źródła w języku portugalskim:

http://zh.clicrbs.com.br/rs/entretenimento/livros/noticia/2016/07/josue-guimaraes-e-kgb-amigos-e-familiares-negam-envolvimento-de-escritor-com-agencia-sovietica-6548472.

htmlhttp://poncheverde.blogspot.com.br/2016/07/escritor-gaucho-josue-guimaraes-era-o.html

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *