Podwójne życie znanego intelektualisty lewicowego – urugwajskie szpiegowisko (część 2.)
StbnoBrasil 4.8.2017 Vivian Trías jest swoistą ikoną, symbolem i to nie tylko dla urugwajskich, ale również dla łacino-amerykańskich intelektualistów lewicowych. Do dnia dzisiejszego pamięć o nim jest żywa, choć zmarł w 1980 r. Ważna i aktywna fundacja w Montevideo, nosząca jego imię (Fundacion Vivian Trías, http://www.fundacionviviantrias.org) wciąż pielęgnuje pamięć o nim. M.in. dzięki tej fundacji jego prace są wciąż cytowane przez prawie wszystkich lewicowych intelektualistów od Meksyku, przez Boliwię, Urugwaj aż po Argentynę czy Chile. Wszystkie życiorysy Tríasa dostępne na internecie przytaczają mnóstwo informacji o jego życiu i twórczości, wspominają o tym, że: w 1938 roku wstąpił do Partii Socjalistycznej (Urugwaju), był profesorem historii w liceum w jego rodzinnym mieście Las Piedras, dwukrotnie został wybrany na posła, był więziony za swoje przekonania, pełnił funkcję sekretarza generalnego Partii Socjalistycznej i przede wszystkim, że napisał całe mnóstwo książek, opracowań i artykułów prasowych. Bibliografia Viviana Tríasa jest naprawdę imponująca. Jest w niej cały szereg publikacji, w których autor z pozycji marksistows
kich krytykuje imperializm, Stany Zjednoczone czy neokolonializm, praktykowany przez zachodnie koncerny w Ameryce Łacińskiej. Nie był komunistą, ale wychwalał socjalizm (z przymiotnikiem „narodowy”) oraz krytykował liberalny kapitalizm. Trías swoimi poglądami wpłynął na wielu lewicowych intelektualistów, z których wymienimy jednego, Eduardo Galeano, autora chyba najsłynniejszej książki napisanej na gnębionym kontynencie – „Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej”, którą wiele lat po jej pierwszym wydaniu wsławił w roku 2009 prezydent Wenezueli, Hugo Chavéz, wręczając egzemplarz tej książki amerykańskiemu prezydentowi Obamie. Eduardo Galeano przyznał[1], iż Vivian Trías był dla niego wzorem, był jego nauczycielem, podobnie uważa dziś wielu południowoamerykańskich intelektualistów lewicowych.
Wszystkie życiorysy Viaviana Tríasa, które znalazłem na internecie, mają jedną istotną wadę: czegoś w nich brakuje, czegoś co, jak się wydaje, jest bardzo istotne. Na próżno bowiem szukać w nich choćby krótkiej wzmianki o tym, iż przez długich 13 lat prowadził on podwójne życie, mianowicie że od 1964 aż do 1977 roku był agentem pracującym na rzecz państwa zza żelaznej kurtyny – Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej, jej wywiadu – StB. Człowieka tego znają dobrze nie tylko lewicowi intelektualiści, ale również czechosłowacka służba wywiadowcza I Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego.
W archiwum StB (obecnie udostępnionym przez ABS) znajduje się kompletna teczka w całości poświęcona temu tajnemu współpracownikowi. W niej zwraca naszą uwagę już pierwsza strona z tzw. „Kartą kontrolną”. Na niej oficer StB, posługujący się pseudonimem Vnouček (prawdziwe nazwisko: Čestmír Vepřek) odnotował, że agent, na którego prowadzono teczkę, czyli Vivian Trías, został przekazany „sowieckim przyjaciołom”, tzn. wywiadowi KGB. Do przekazania doszło z tego powodu, że w 1977 r. StB zamknęła swoją rezydenturę w Montevideo i by skuteczny i pożyteczny agent nie został zmarnowany, oddano go Sowietom, najpewniej na ich prośbę. Ci zresztą doskonale wiedzieli o wszystkim, co robiła StB i nie tylko w Urugwaju.
Współpracę z agentem zakończono 8 listopada 1977 roku, o czym ponownie zaświadczył swoim podpisem (adnotacji) towarzysz Vnouček. Wynika z tego zatem, iż urugwajski współpracownik StB miał mniej więcej roczny urlop od swoich obowiązków w służbach wywiadowczych krajów tzw. bloku wschodniego.
Czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z owym słynnym Vivianem Tríasem?
Popatrzmy na dwie ilustracje – pierwsza pochodzi z urugwajskiej wersji Wikipedii, a druga z teczki tajnego współpracownika wywiadu StB o pseudonimie „Rios”. Pochodzi więc z tajnego źródła, sporządzonego przez tajną służbę komunistycznej Czechosłowacji, które jest obecnie dostępne dla każdego badacza, który zechce się z tymi dokumentami zapoznać. Wystarczy wysłać podanie do Archiwum służb bezpieczeństwa w Pradze, a następnie po pozytywnej odpowiedzi ustalić termin wizyty…
Jak widać, wszystko się zgadza: imię i nazwisko, data i miejsce urodzenia, czyli 30.05.1922 w urugwajskim mieście Las Piedras (niedaleko Montevideo, ok. 25 km od centrum stolicy Urugwaju). Czyli wszystko się zgadza. Tyle, że w Wikipedii czy innych źródłach nie ma żadnej wzmianki o jakiejkolwiek pracy dla obcego wywiadu czy wywiadów.
Trzeba dodać, że StB jeszcze przed zwerbowaniem tego Urugwajczyka odnotowała (podobnie jak prawie pół wieku później Wikipedia), że to autor kilku książek „krytykujących imperializm amerykański i brytyjski w stosunku do państw Ameryki Łacińskiej”.
Musimy zatem stwierdzić, iż nie ma absolutnie żadnych wątpliwości, że chodzi o tego samego Viviana Tríasa, którego Wikipedia opisuje jako „autora ważnych i uznawanych opracowań, należących do nurtu rewizjonizmu historycznego” (scribió varios importantes y reconocidos ensayos que se inscribieron en una corriente de revisionismo histórico).
Czechosłowacki wywiadowca o pseudonimie Vlasák poznał przyszłego agenta już w 1961 r. dzięki pośrednictwu polityka urugwajskiego, Chiffleta. Chodzi o socjalistę Guillerma Chiffleta. Podczas gdy Chifflet był jednym z wielu tzw. kontaktów (figurantów), które wywiadowca w ramach swojej pracy musiał nawiązywać i utrzymywać, i kontakt ten z punktu widzenia służby wywiadowczej nie przeistoczył się w nic poważniejszego, to nowa znajomość z Tríasem, o którym Vlasák napisał, że jest „otwarty i wydaje się mieć do mnie serdeczny stosunek”, po kilku latach przyniosła nadspodziewanie dobre owoce – dobre oczywiście dla czechosłowackiego wywiadu. O tym, iż Vlasák nawiązał z Triásem świetny kontakt świadczy również i to, że ich pierwsze spotkanie w restauracji „Alhambra” w stolicy Urugwaju trwało od godz. 22.00 (21.07.1961) do 1.00 w nocy, a drugie, w innej restauracji na początku sierpnia tego samego roku – dwie godziny. Trzygodzinna posiadówka z nowym znajomym była dla urugwajskiego intelektualisty brzemienna w skutki – te trzy godziny zadecydowały o tym, iż w niedalekiej przyszłości swoją wierność ojczyźnie i partii socjalistycznej poszerzył o kolejny stosunek wierności – tym razem wobec czechosłowackiego wywiadu StB. Później zaoferował praskiej służbie nawet swoją partię polityczną, oddając ją do dyspozycji StB, ale o tym napiszemy innym razem.
Trzeba dodać, iż w latach 70. czechosłowacki wywiad oceniał Triása jako najlepszego swojego agenta w całej Ameryce Południowej. Np. w ocenie z roku 1971 jeden z oficerów I Departamentu napisał: „Rios (pseudonim Viviana Tríasa) jest oceniany jako jeden z najlepszych agentów naszego departamentu”, a w 1973 r., kiedy rozważano podniesienie regularnego miesięcznego wynagrodzenia dla agenta (wynosiło wówczas 200 dolarów amerykańskich), oceniono go w sposób następujący: „Rios w działalności wywiadowczej należy do najbardziej wydajnych agentów wydziału 52. Przekazuje informacje ustne, opracowania pisemne i dokumenty”. Kiedy szkolono go w Santiago de Chile w sztuce pisania tajnopisem, oficer przeprowadzający to szkolenie odnotował: „Rios to agent wartościowy, wszystko zapamiętał. Pragnął wszystkiego się nauczyć i wykazał się wysoką zdolnością przyswajania nowych informacji”. Zapewne czechosłowaccy wywiadowcy nie pisali o nim w samych superlatywach, lecz dostrzegali też jego wady, wynikające głównie z faktu, że był to Latynos, ale nic to nie zmienia w fakcie, że przez cały czas współpracy z wywiadem StB był przez ten wywiad oceniany jako bardzo pożyteczny, bezcenny wręcz i oddany współpracownik. Dodajmy, iż dobrze utajniony, gdyż urugwajski kontrwywiad nigdy go nie zdemaskował. Tylko jego małżonka wiedziała o jego kontaktach z czechosłowacką ambasadą, o tym, iż stosunek ten miał inne podłoże. Zresztą, małżonkę Rios zwerbował i zrobił z niej szpiegowskiego łącznika… A skoro o werbowaniu mowa – zwerbował on również niektórych swoich znajomych, ale oni nie wiedzieli, iż stali się szpiegami pracującymi na rzecz Czechosłowacji. Zwerbował ich bowiem pod obcą flagą, to znaczy wmówił im, że szpiegują na rzecz Partii Socjalistycznej. W rzeczywistości informacje przez nich zdobyte otrzymywał czechosłowacki oficer wywiadu, który płacił za nie Riosowi, a ten przekazywał wynagrodzenie swoim agentom. Dlatego też V. Trías w dokumentach StB był określany nie tylko jako zwyczajny agent, ale jako agent – werbownik. To ktoś więcej niż zwyczajny agent i takie określenie zdradza, iż w tym przypadku chodziło o naprawdę ważnego współpracownika, który pomnażał swoją wydajność dzięki umiejętności pozyskiwania kolejnych agentów pracujących (nieświadomie) na rzecz komunistycznej Czechosłowacji (a przez to i Moskwy).
Trías był jako agent nie tylko wydajny, ale niewątpliwie istotniejsza część jego pracy na rzecz wywiadu komunistycznej Czechosłowacji koncentrowała się na tzw. Operacjach aktywnych, które później w latach 70. określano jako akcje psychologiczne. Były one w pierwszym rzędzie nakierowane przeciwko tzw. głównemu wrogowi, czyli przeciwko USA. Celem tych akcji było podkopanie pozycji USA, zdyskredytowanie polityki Stanów Zjednoczonych. W ramach tych operacji Trías publikował materiały podsuwane przez StB, czy to w czasopismach, czy gazetach (przede wszystkim w Epoca, El Sol i Izquierda), czy też w swoich książkach. Oznacza to, iż zdecydowana większość jego prac, cytowanych i wydawanych po dziś dzień była inicjowana i finansowana przez czechosłowacką tajną służbę StB. W tym miejscu musimy wyjaśnić, że wydanie omalże każdej książki agenta Riosa było dla StB operacją aktywną. Każda taka operacja (skrót AO) miała swoją nazwę, swój budżet i swoją teczkę, w której odnotowywano wszystko, co było związane z tą operacją. Zdecydowana większość teczek AO została zniszczona. Nie możemy zatem dokładnie opisać tych operacji, gdyż brakuje materiałów źródłowych, ale wzmianki o tych AO znajdują się nie tylko w teczce agenta Riosa, ale także w różnych innych dokumentach StB. W teczce osobistej agenta są np. skrupulatnie zapisane wszystkie wydatki finansowe, w tym i te na poszczególne operacje. Wzmianki o tych operacjach znajdziemy także w innych teczkach, np. w teczkach korespondencji operacyjnej pomiędzy praską centralą StB a rezydenturą w Montevideo. Na podstawie tych zapisów można więc odtworzyć przebieg poszczególnych operacji i zestawić nazwy konkretnych AO z odpowiednimi książkami V. Tríasa, które, powtórzmy to z całym naciskiem, powstawały na zlecenie i za pieniądze StB. Można bez większego ryzyka błędu powiedzieć, iż większość książek obywatela z Las Piedras, publikowanych w latach 1964-1976, została zlecona przez StB. Oznacza to, że czechosłowacki wywiad sprawował kontrolę nad treścią tych książek, pomagał w ich dystrybucji i płacił za wydanie, a autora wynagradzał dodatkowo amerykańskimi dolarami za realizację każdej operacji aktywnej. Komunistyczni szpiedzy mieli oczywiście o wiele większe ambicje, dlatego agent Rios wykonywał też AO innego rodzaju, nie tylko prasowe czy wydawnicze. Warto wspomnieć AO MINA – chodziło tu o założenie i kierowanie organizacją młodzieżową, która na polecenia Tríasa (a temu z kolei polecenie wydał jego oficer prowadzący) organizowała antyamerykańskie demonstracje, akcje ulotkowe i była nawet w stanie przeprowadzać akcje z użyciem przemocy. Liczebność tej organizacji osiągnęła w szczytowej fazie 3000 członków. Na wszystko, w tym i na AO MINA, Trías dostawał oczywiście fundusze od StB.
Słynny urugwajski polityk, eseista, historyk i publicysta został przez StB zwerbowany na bazie ideologicznej, co oznacza, iż pracował na rzecz czechosłowackiego wywiadu z przekonania. Ale nie jest to jednoznaczne z tym, iż pracował za darmo – za swoją pracę był regularnie i sowicie wynagradzany. Dostawał nie tylko butelki whisky, amerykańskie papierosy czy kubańskie cygara, ale także twardą, imperialistyczną walutę – poza urugwajskimi pesos otrzymywał również regularnie co miesiąc najpierw 150, a później 200 amerykańskich dolarów, co w tamtych czasach może nie było zawrotną sumą, ale też nie małą. StB finansowała mu także podróże zagraniczne, np. do Chile, Peru i inne, nawet wówczas, gdy jako poseł otrzymywał uposażenie od państwa, czyli wiodło mu się lepiej. Podróże te Trías wykorzystywał dla siebie, a także pełnił podczas nich zadania zlecone mu przez swojego oficera prowadzącego. Zresztą pisał z tych podróży obszerne raporty, które lądowały w praskiej centrali StB, a niewątpliwie też w moskiewskiej siedzibie KGB. W Chile miał np. za zadanie ożywić swoje wcześniejsze relacje z prezydentem S. Allendą. Przyjmowane pieniądze Rios musiał pokwitować – zaświadczenia te na polecenie StB podpisywał fałszywym nazwiskiem – Felix Lopez. Wszystkie te kwity są w jego teczce, a jeden z nich tu załączamy.
Oto plan części miasta Las Piedras, narysowany przez oficera StB. Zaznaczono tu dom, gdzie mieszkał Rios. Warto zwrócić uwagę na pewien szczegół – na planie narysowano słup betonowy (po czesku: betonový sloup), jedyny na ulicy, dlatego świetny punkt orientacyjny.
Obecny stan z Google maps
Przed domem Tríasa do dziś stoi wyżej wspomniany słup betonowy.
Praski wywiad pokrywał też Riosowi koszty, związane z wynajmowaniem mieszkania konspiracyjnego – w czasie jego kariery szpiegowskiej były takie trzy. Służyły one do kontaktu oficera prowadzącego z agentem, gdyż uznano, iż jest to bezpieczniejsza forma kontaktu, niż zwyczajowo praktykowane spotkania w różnych restauracjach czy parkach. W mieszkaniu konspiracyjnym nie było obcych oczu, które mogły zwrócić uwagę np. na zbyt częste spotkania czechosłowackiego dyplomaty z Urugwajczykiem. Zmniejszono więc ryzyko dekonspiracji. Ogólne wydatki na agenta Riosa były więc znaczne, ale StB nie uważała ich za wyrzucone pieniądze. Jak zdradzają cytowane wyżej oceny, praski wywiad cenił sobie tego agenta – był jednym z najlepszych, dlatego wydatki na niego uznawano za adekwatne. A mając na uwadze, iż jego działalność przynosi owoce nawet dziś, to można uznać z pewną dozą ironii, iż koszty poniesione przez Pragę były wręcz małe.
Ze względu na to, że Vivian Trías jest do dziś postacią znaną i wpływową, przynajmniej w lewicowym środowisku Ameryki Łacińskiej, można śmiało powiedzieć, że StB nie myliła się w swej ocenie tego agenta.
W 1977 r. czechosłowacki wywiad zakończył swoją pracę w Montevideo, ale pozostali tam Sowieci, którzy najprawdopodobniej zażądali od StB przekazania agenta. Wiemy o tym z już wspomnianej karty kontrolnej w teczce agenta. Jak napisano wcześniej, nic nie wiemy na temat jego pracy na rzecz KGB i czy w ogóle pracował dla Moskwy. Możliwe, że zadania nowego rosyjskiego oficera prowadzącego pełnił z takim samym oddaniem, jak poprzednio. Ale to tylko spekulacja. Pewne jest natomiast to, iż KGB wraz z agentem Riosem przejęła całą siatkę agenturalną, którą ten wybitny agent zbudował werbując ich pod obcą flagą, czyli wmawiając im, iż pracują na rzecz Partii Socjalistycznej. Fakt, iż KGB przejęła tę siatkę, potwierdzają karty kontrolne tychże agentów, których teczki są również w praskim archiwum. Jak długo działała ta siatka? Czy z agentów tych KGB korzystała także po śmierci Viviana Tríasa w 1980 roku? Tego nie wiemy. Być może kiedyś otworzą się archiwa KGB i prawda wyjdzie na jaw. Może mógłby to zbadać jakiś południowoamerykański historyk dzięki głębokiej analizie życiorysów tych osób? A być może wykrył coś kontrwywiad urugwajski i wiedza na ten temat znajduje się w Montevideo?
My możemy jedynie opisać działalność tej siatki w czasie, kiedy znajdowała się ona pod kontrolą i kierownictwem StB. Materiały źródłowe są w Pradze i my je znamy. Oczywiście całą siatkę opiszemy, jak nam tylko czas pozwoli.
Vivian Trías to postać naprawdę wyjątkowa – z agentów, których poznaliśmy do tej pory w Brazylii, Argentynie czy Urugwaju żaden nie dorównywał mu swoją wydajnością, wiernością i zdolnościami. Imponująca jest także długość czasu współpracy z obcym wywiadem – trzynaście lat pracy na rzecz StB bez wpadki (a nie zapominajmy, iż okres ten tak naprawdę jest o trzy lata dłuższy, bo kontakt nawiązano już w 1961 roku i od tej pory datować należy faktyczną współpracę), to też zjawisko nieczęste. Człowiek ten był dwukrotnie aresztowany, ale nigdy nie wsypał swoich mocodawców z Pragi, nigdy jego współpraca z StB nie wyszła na jaw. W oczach praskiego wywiadu był to agent oddany, wierny, pewny. Wynikało to zapewne z poglądów (marksistowskich), ale prascy komuniści doskonale wiedzieli, że przekonania nie wystarczą, toteż dbali o to, by agent był usatysfakcjonowany także materialnie. Świadczy o tym np. epizod, kiedy Trias wspomniał przy swoim oficerze prowadzącym, iż przydałby mu się mały telewizor, który mogliby z żoną oglądać w swojej letniej chacie. StB dała mu na zakup tego telewizora 300 dolarów, to była specjalna nagroda. Warto odnotować także fakt, że gdy w 1973 r. doszło do przerwy w kontaktach – co było spowodowane puczem wojskowym w Urugwaju – StB mając doświadczenia m.in. z Brazylii natychmiast zerwała kontakt z agentem, by jego i siebie nie narażać, ale po kilku miesiącach wyszło na jaw, iż Tríasa ze strony reżimu wojskowego nie spotkało nic złego i kontakt wznowiono. Na pierwszym spotkaniu po długiej przerwie agent skarżył się na brak pieniędzy – oficer StB odnotował: „jest od nas finansowo uzależniony”…
Dla StB cenna była również i ta okoliczność, iż agent Rios działał nie tylko na terenie swojej ojczyzny, jego modus operandi było o wiele szersze i obejmowało de facto całą Amerykę Łacińską. W 1964 roku pomógł np. w realizacji operacji aktywnej, wymierzonej przeciwko brazylijskiemu reżimowi wojskowemu. W latach 70. pełnił zadania związane z Chile i Peru. Nie wolno zapominać o tym, iż jego książki wydawane były w Hiszpanii, Włoszech, Argentynie, Chile czy Meksyku i w innych państwach Ameryki Łacińskiej. To wszystko tylko powiększało zasięg oddziaływania czechosłowackiego wywiadu, który za pośrednictwem tego intelektualisty wpływał na cały kontynent, a nawet jeszcze dalej.
Można więc stwierdzić, iż faktycznie chodzi w tym przypadku o jednego z najbardziej wydajnych agentów, jakiego StB kiedykolwiek zwerbowała w Ameryce Łacińskiej. Zauważmy, iż agent ten podjął współpracę z StB jeszcze w czasie, kiedy w kraju panował ustrój demokratyczny, na długo przed zamachem stanu w 1973 roku. I z pewną nutą uszczypliwości można dodać, iż jego współpraca trwała dłużej, niż rządy reżimu wojskowego. Podczas gdy agent pracował na rzecz obcego wywiadu 13 lat, to junta wojskowa rządziła lat 11 – do 1984 r. A przecież niewykluczone, iż Rios był agentem dłużej, bo w grę wchodzą jeszcze lata 1978-1980, kiedy mógł być szpiegiem pracującym dla KGB.
O tym, iż w oczach StB był to współpracownik pewny, oddany i taki, na którym można polegać, świadczy również i to, iż był on kierowany aż przez sześciu oficerów prowadzących. Ich pseudonimy to: Vlasák, Trnka, Jezerský, Hejduk, Neklan, Holubec. Za każdym razem przekazanie agenta nowemu oficerowi prowadzącemu jest zabiegiem ryzykownym, ponieważ zazwyczaj relacja pomiędzy nim i agentem opiera się na osobistej sympatii, swoistej (udawanej) przyjaźni. Istnieje ryzyko, iż nowy oficer prowadzący może z jakichś powodów popsuć relację i zrazić, a nawet stracić agenta. W tym przypadku nie było żadnych problemów – czechosłowaccy dyplomaci (będący w rzeczywistości szpiegami) przekazywali sobie agenta niczym sprawnie funkcjonujący szwajcarski zegarek.
Nawet zamach stanu w 1973 nie wpłynął jakoś zasadniczo na formę i zakres współpracy agenta z StB. Poza obowiązkową przerwą w kontaktach, która była podyktowana względami bezpieczeństwa, a także pogorszeniem warunków pracy agenturalnej (w ocenie StB), nic się właściwie nie zmieniło. Riosa nie zraziła nowa sytuacja i dalej sobie dorabiał wykonując jeden z najstarszych zawodów świata (obok prostytucji).
Po przewrocie utracił mandat poselski, wrócił więc do liceum Las Piedras, gdzie uczył historii. Być może czytelnik zastanawia się nad moralnością V. Tríasa, nad tym, że jako nauczyciel miał przecież wpływ na setki młodych ludzi, których kształtował, ale tak samo miał on ogromny wpływ wskutek publikowanych tekstów czy opracowań i to nie tylko na studentów.
Zresztą do dziś wpływa na umysły wielu ludzi o lewicowych przekonaniach, do dziś ma on status autorytetu Ameryki Łacińskiej w dziedzinie myśli socjalistycznej (czyli z definicji niekomunistycznej).
Według dokumentów StB był to wieloletni i wierny współpracownik komunistycznego wywiadu czechosłowackiego, człowiek, którego zdaniem StB można było kupić i sterować nim, by pełnił zadania wyznaczane w Pradze.
Jego teczka ma numer rejestracyjny 43943, numer archiwalny to 16776.
Okładka teczki agenta RIOS
Memorandum spisane przed zwerbowaniem Vivianta Tríasa
Potwierdzenie przyjęcia zapłaty z dnia 3 maja 1965 stwierdzające, iż pan Veselý przekazał 150 dolarów amerykańskich, podpisał – Felix Lopez („Veselý” to prawdziwe nazwisko oficera StB, używającego pseudonim „Vlasák”)
Fragment jednego z raportów pisanych przez Riosa
Ponieważ teczka agenta Riosa zawiera aż 12 podteczek i większość z nich ma około 600 stron, mamy do czynienia z wyjątkowo obszernym materiałem, obrazującym nieznaną dotąd stronę życia tego współpracownika StB. Znajdują się tu m.in. opisy spotkań z jego oficerami prowadzącymi, których od roku 1961 do roku 1978 było przeszło 300. W teczce są również raporty pisane przez samego agenta, jak również spis wszystkich jego kontaktów, znajomych, których wykorzystywał lub polecał StB do wykorzystania, by za ich pomocą (często nieświadomą) wykonywać działania szpiegowskie. Należy zauważyć, iż były to nieraz kontakty ekskluzywne, ponieważ był posłem, znał wielu ważnych polityków czy dziennikarzy i inne dobrze sytuowane osobistości. Miał znajomości nawet w pałacu prezydenckim. Dla StB był to więc prawdziwy skarb – człowiek, który co prawda swoim wyglądem, naturą i cechami (intelektualista) w żaden sposób nie pasował do standardowego wyobrażenia szpiega, był tak naprawdę szpiegiem doskonałym.
Niniejszy tekst należy traktować jedynie jako ogólny wstęp do opisu pracy agenta Riosa. Należy również zaznaczyć, iż portret tego człowieka jako tajnego współpracownika StB, czechosłowackiego wywiadu, to ujęcie zagadnienia, wynikające z materiałów zgromadzonych przez tę służbę. Ogrom i waga materiałów uprawdopodobniają obiektywność tego spojrzenia, ale zawsze jesteśmy gotowi do otwartej i opartej na faktach polemiki, by dotrzeć do pełnej prawdy.
Vladimír Petrilák
[1] Np. tu http://www.republica.com.uy/galeano-las-raices-de-su-pensamiento/
Dodaj komentarz